To skromne urywki. trzeba będzie wrócić, zwłaszcza że punkt oznaczony jako miejsce pokazujące jak była wydobywana miedź przez Egipcjan ominęliśmy
:-)
-- 31 Mar 2018 22:55 --
MASADA
Z Ejlatu w stronę Morza Martwego prowadzi wygodna droga przez skaliste tereny pustynne. W okolicach kibuców zdarzają się nieoznakowane (białe toyoty) patrole policyjne. W 2,5 godziny dojeżdżamy do Masady - dawnej legendarnej twierdzy żydowskiej malowniczo położonej na szczycie samotnego płaskowyżu. Jesteśmy na wschodnim skraju Pustyni Judejskiej z widokiem na (niestety nieustannie wysychające) Morze Martwe.
Na płaskowyż można dostać się ładną "Ścieżką Węża" w całości wystawioną na działanie słońca (widoczna po prawej stronie na zdjęciu wyżej oraz na filmiku) albo wjechać kolejką (45 NIS / osoba w dwie strony) Dodatkowo kupuje się jeszcze bilet wstępu do twierdzy (my mieliśmy go na łączonym bilecie do 3 parków).
U góry na pierwszy rzut oka nic nie ma, ale po chwili jest juz tylko zwiedzanie, warto posłuchać przewodnika zwłaszcza w opowieściach o metodach pozyskiwania i przechowywania wody no i historii zdobywania Masady
MORZE MARTWE
Po zwiedzeniu Masady (jakieś 2,5 h) kolejny punkt to oczywiście Morze Martwe. Po chwili szukania bezpłatnego wejścia decydujemy się na skorzystanie z plaży przy ośrodku Spa (Ein Gedi).
Morze Martwe ten najniższy punkt na Ziemi (422 metry poniżej poziomu morza) dosyć jednoznacznie umiera. Ze względu na wykorzystanie przemysłowe wody z Jordanu oraz parowanie, rokrocznie poziom wody obniża się o około metr. Powierzchnia morza zmalała przez ostatnie 40 lat o jedna trzecią.
Wystarczy popatrzeć na mapę aby dostrzec, że już obecnie widać dwie części Morza Martwego. Południowa to sztucznie zasilany zbiornik przez zakład Dead See Works przepompowujący wodę z północnej części do południowej. Bez tego wybudowany w południowej części luksusowy kurort Ein Bokek mógłby już stać na pustyni, a fabryka soli potasu i chlorku magnezu nie miałaby co robić.
W północnym zbiorniku, kurort Ein Gedi Spa, który był położony nad brzegiem morza, teraz dowozi turystów traktorową ciuchcią nad brzeg, który z roku na rok oddala się od budynków.
Zabawa z wypornością jest totalna. Czy leżysz na plecach, czy na brzuchu, z powodu ponad 22% zasolenia unosisz się na wodzie bez żadnego wysiłku niczym korek. Poza minerałami, o 10% wyższemu stężeniu tlenu w powietrzu i pełnej osłonie ozonowej przed promieniami słońca (nie trzeba używać filtra nawet przy 40 stopniach, oparzenia słoneczne nie grożą) jest jeszcze kosmetycznie cudowne błoto.
Wchodzenie boso jest głupim pomysłem, ale spróbowałem. Lepiej jednak w sandałach. Co do słoności - przeciąłem sobobie palec na solnej skale - oczywiście woda szczypała ale da się przeżyć nawet otwarte skaleczenie w kapieli
:-)
Oczywiście korzystanie z plaży przy kurorcie jest płatne (transport, ręczniki, foteliki, prysznice przy plaży, przebieralnie, błoto, basen itd) to jakieś 100 pln/osoby na dzień. Nie ma za bardzo możliwości ani przyjemności korzystania z brzegu poza ośrodkami.
Czy to jest bezpieczeństwo? Pod lufami karabinów i gniazdami karabinów maszynowych. Byłem w Izraelu pomimo, że kraj ładny i ciekawy to ichniejsza powrotna kontrola graniczna doprowadziła do faktu, że szybko tam nie wróćę.
Morze martwe i otaczające je góry robią wrażenie. Tak jak wspomniałeś stopniowo wymierający akwen wodny i nie zanosi się by bieg się odwrócił.Co do bezpieczeństwa. Każdy czuje inaczej. Mi osobiście widok na każdym kroku broni, wojska itd nie daje poczucia bezpieczeństwa a wręcz przeciwnie. Niestety taki mają tam klimat
;)Gratuluję wyprawy i do kolejnej relacji
;)
To skromne urywki.
trzeba będzie wrócić,
zwłaszcza że punkt oznaczony jako miejsce pokazujące jak była wydobywana miedź przez Egipcjan ominęliśmy
:-)
-- 31 Mar 2018 22:55 --
MASADA
Z Ejlatu w stronę Morza Martwego prowadzi wygodna droga przez skaliste tereny pustynne.
W okolicach kibuców zdarzają się nieoznakowane (białe toyoty) patrole policyjne. W 2,5 godziny dojeżdżamy do Masady - dawnej legendarnej twierdzy żydowskiej malowniczo położonej na szczycie samotnego płaskowyżu. Jesteśmy na wschodnim skraju Pustyni Judejskiej z widokiem na (niestety nieustannie wysychające) Morze Martwe.
Na płaskowyż można dostać się ładną "Ścieżką Węża" w całości wystawioną na działanie słońca (widoczna po prawej stronie na zdjęciu wyżej oraz na filmiku) albo wjechać kolejką (45 NIS / osoba w dwie strony) Dodatkowo kupuje się jeszcze bilet wstępu do twierdzy (my mieliśmy go na łączonym bilecie do 3 parków).
https://youtu.be/XagZ5OUwHLE
U góry na pierwszy rzut oka nic nie ma, ale po chwili jest juz tylko zwiedzanie, warto posłuchać przewodnika zwłaszcza w opowieściach o metodach pozyskiwania i przechowywania wody no i historii zdobywania Masady
MORZE MARTWE
Po zwiedzeniu Masady (jakieś 2,5 h) kolejny punkt to oczywiście Morze Martwe.
Po chwili szukania bezpłatnego wejścia decydujemy się na skorzystanie z plaży przy ośrodku Spa (Ein Gedi).
Morze Martwe ten najniższy punkt na Ziemi (422 metry poniżej poziomu morza) dosyć jednoznacznie umiera. Ze względu na wykorzystanie przemysłowe wody z Jordanu oraz parowanie, rokrocznie poziom wody obniża się o około metr. Powierzchnia morza zmalała przez ostatnie 40 lat o jedna trzecią.
Wystarczy popatrzeć na mapę aby dostrzec, że już obecnie widać dwie części Morza Martwego. Południowa to sztucznie zasilany zbiornik przez zakład Dead See Works przepompowujący wodę z północnej części do południowej. Bez tego wybudowany w południowej części luksusowy kurort Ein Bokek mógłby już stać na pustyni, a fabryka soli potasu i chlorku magnezu nie miałaby co robić.
W północnym zbiorniku, kurort Ein Gedi Spa, który był położony nad brzegiem morza, teraz dowozi turystów traktorową ciuchcią nad brzeg, który z roku na rok oddala się od budynków.
Zabawa z wypornością jest totalna. Czy leżysz na plecach, czy na brzuchu, z powodu ponad 22% zasolenia unosisz się na wodzie bez żadnego wysiłku niczym korek. Poza minerałami, o 10% wyższemu stężeniu tlenu w powietrzu i pełnej osłonie ozonowej przed promieniami słońca (nie trzeba używać filtra nawet przy 40 stopniach, oparzenia słoneczne nie grożą) jest jeszcze kosmetycznie cudowne błoto.
Wchodzenie boso jest głupim pomysłem, ale spróbowałem. Lepiej jednak w sandałach. Co do słoności - przeciąłem sobobie palec na solnej skale - oczywiście woda szczypała ale da się przeżyć nawet otwarte skaleczenie w kapieli :-)
Oczywiście korzystanie z plaży przy kurorcie jest płatne (transport, ręczniki, foteliki, prysznice przy plaży, przebieralnie, błoto, basen itd) to jakieś 100 pln/osoby na dzień. Nie ma za bardzo możliwości ani przyjemności korzystania z brzegu poza ośrodkami.
Koniec